piątek, 18 września 2015

Bielenda

Witajcie kochani!
Dziś przedstawiam Wam pomadkę, polskiej firmy Bielenda. Zawsze chciałam spróbować produktów tej marki, jednak nigdy jakoś się nie udało. Nadarzyła się w końcu okazja i padło na pomadkę oraz wazelinę kosmetyczną, którą zaprezentuję w następnym poście. 
Opakowanie jak zwykle przesadzone, o wiele większe niż sam produkt. Było oporne przy otwieraniu, stąd możecie dostrzec uszkodzenia. Pudełko nie chciało oddać pomadki ;)

Skład typowy. Zawiera parafinę, na pierwszym miejscu czyli jest jej najwięcej, glicerynę i niestety alkohol. Ciekawość często gubi, jednakże gdybym jej nie kupiła, nie wiedziałabym, że jest tak kiepska ;). Nie widać też zbytnio żadnych substancji pielęgnujących. Szkoda. Posiada filtr UV, jednak niepokojący mnie, bo dozwolony tylko w odpowiednim stężeniu. 

Wrażenia po użyciu? Przede wszystkim dziwny zapach... Nie jest naturalny, nijaki. Kojarzy mi się z plastikiem bądź innym sztucznym wytworem. Czy usta są tak wspaniale miękkie? Nie, są normalne. Tak, nawilżone, ale nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Nie jestem z niej zadowolona, nie daje takiego nawilżenia jakiego bym oczekiwała. Może jednak tylko mi? Czy ktoś z Was ją posiada, posiadał? 

Krótko dziś, bo nie mogę tego produktu polecić i się nad nim zachwycić. Na pewno nie kupię go kolejny raz. 







 Zdjęcia już się robią do recenzji Joy Box'a! ;)
Pozdrowienia

sobota, 22 sierpnia 2015

Szampon chmielowy Joanna

Witam.

Po długiej przerwie. Szkoda, mam nadzieję, że nie zrobię takiej ponownie. Powiem może o tym co pewne. Następny post poświęcę najnowszemu pudełku Joy Box, na które będę polować jak tylko pojawi się w sprzedaży.

Dziś przedstawiam Wam Szampon. Oto on.

Link do sklepu Joanna



Polska firma kojarząca mi się wyłącznie z szamponetką, którą włosy farbuje moja babcia oraz peelingami do ciała o owocowych zapachach, które według mnie są nieco nieudane. Dodatkowo kojarzyła mi się jeszcze z niebiesko-fioletowym szamponem mojej mamy porozlewanym po całej wannie kiedy myła włosy, który było bardzo ciężko zmyć. Aż tu nagle... pojawił się ON. Stał na półce w troche outseiderowej drogerii, w której można kupić rajstopy w 3 kolorach, ale w jednym rozmiarze... (największym). W drogerii, która w swoim wystroju i obsłudze zatrzymała się na latach 90 tych XX wieku. On tam był!

Jego nazwa ma nam się kojarzyć z dobrocią babci i ciepłem domowego ogniska. Cieszę się, że nie dość że jego zapach dość nietypowy, zapowiedział świetny produkt. Kupiłam go już po raz trzeci, wbrew obiegowej opinii, że szampony trzeba ciągle zmieniać. Czy to prawda? Szampon ten sprawia, że moje włosy są puszyste, gładkie i podniesione, absolutnie ich nie obciąża. Dlaczego wybrałam właśnie ten produkt? Jego cena i skład przekonały mnie na tyle, że stwierdzam, iż jest to idealny produkt dla Śmiertelników ;)

Polecam ten szampon, ponieważ jest bardzo pewnym produktem. Nie wiem jak działanie innych z tej serii, ale sądząc po tym jednym z pewnością można polecić sprawdzenia także innych z tej kolekcji.

Wybaczcie mi zapożyczenie zdjęcia z innego portalu. Następnym razem na pewno bez takiego bubla ;)

Na dziś to tyle, mam nadzieję, że kolejny post będzie o wiele dłuższy ze względu na mnogość produktów ;)

Do następnego!

niedziela, 10 maja 2015

Nivea care lekki krem odżywczy


Przerwy są czasem potrzebne. Mi była, stąd nie wiem co chciałabym Wam napisać. Na pewno dziękuję tym, którzy tu jeszcze zostali :)


Dziś pomyślałam, że specjalnie dla utworzenia tego postu dokonam zakupu tytułowego kremu. Widząc reklamę od razu w mojej głowie pojawiło się pytanie - czy Nivea jest w stanie wymyślić coś nowego? Patrząc na wszystkie kremy nie tylko tej marki, choć pisząc to na myśl przychodzi mi tylko ta, przecież to już wszystko było! Firma miała swoje dobre momenty, ale dla mnie od momentu mega innowacji czyli kremu do ciała pod prysznic, który okazał się strasznym bublem, Nivei niestety nie idzie zbyt dobrze. Trzyma ich tak na prawdę ten jedyny krem w niebieskim opakowaniu przeznaczony do wszystkiego. Podobnie zawiodłam się na innych kremach do twarzy na dzień i na noc, które były niesamowicie ciężkie, szczególnie ten na noc. Wymienionego kremu nie zdąrzyłam wykorzystać przed upływem jego terminu ważności i mam go do dziś, ale do innego zastosowania ;). Nie wiem jak wypadły inne serie, na przykład Pure&natural, bo zraziłam się do Nivei na tyle, że nie chciałam przeznaczyć na ich krem 15 zł. 








Dziś pomyślałam, że specjalnie dla utworzenia tego postu dokonam zakupu tytułowego kremu. Widząc reklamę od razu w mojej głowie pojawiło się pytanie - czy Nivea jest w stanie wymyślić coś nowego? Patrząc na wszystkie kremy nie tylko tej marki, choć pisząc to na myśl przychodzi mi tylko ta, przecież to już wszystko było! Firma miała swoje dobre momenty, ale dla mnie od momentu mega innowacji czyli kremu do ciała pod prysznic, który okazał się strasznym bublem, Nivei niestety nie idzie zbyt dobrze. Trzyma ich tak na prawdę ten jedyny krem w niebieskim opakowaniu przeznaczony do wszystkiego. Podobnie zawiodłam się na innych kremach do twarzy na dzień i na noc, które były niesamowicie ciężkie, szczególnie ten na noc. Wymienionego kremu nie zdąrzyłam wykorzystać przed upływem jego terminu ważności i mam go do dziś, ale do innego zastosowania ;). Nie wiem jak wypadły inne serie, na przykład Pure&natural, bo zraziłam się do Nivei na tyle, że nie chciałam przeznaczyć na ich krem 15 zł. 






Jaki będzie ten egzemplarz? Ten o pojemności 50 ml kosztuje 8.99 w najpopularniejszej drogerii w Polsce. Opakowanie jest plastikowe, stąd nie owinęli kremu w zbędne pudełka, które maskują wielkość kremu. Pod koniec używania przekonam się jak grube są ścianki tego plastikowego pojemnika ;). Design opakowania mocno nawiązuje do klasycznej kolekcji Nivea, wyżej wspomnianej i do kolekcji Soft. 



Skład kremu jest bardzo krótki. Ciekawie nazwany jest składnik Butyrospermum Parkii Buttern czyli inaczej masło shea, masło karite, masło z masłosza. Jest to naturalny tłuszcz o barwie żółtej lub w kolorze kości słoniowej, otrzymywany z owoców (orzechów) afrykańskiego drzewa Vitellaria paradoxa (masłosz Parka). Pozostawia on film na skórze, który jak wiadomo zabezpiecza skórę i tak dalej. W składzie nie brakuje oczywiście wosku, parafiny i gliceryny. Co może nas uczulić? Oprócz substancji zapachowych (Linalool,Citronello, Geraniol, Limonene,Parfum) jeszcze ten Alpha-IsomethylIonone. 


Po użyciu około 10-15 min odczuwam jakby ni to lekkie pieczenie, "uwieranie" kremu na twarzy. Na pewno odczuwalny jest film jaki powstaje na skórze. Nie jest to rzeczywiście lepkie, szybko się wchłania, ale "czuć" go na skórze. Skóra jest gładka i wygląda na odżywioną. Zapach kremu jest charakterystyczny dla marki. Nowość, innowacja? Na pewno nie. Jak dla mnie nic specjalnego. Jednym minusem jaki dla mnie ma ten krem, to brak ochrony SPF. To daje możliwość używania kremu zarówno na dzień jak i na noc. Jak dla mnie to żaden problem posiadać krem na dzień i na noc ;) Krem dedykowany jest także wszystkim typom cery. Nie uważam by było to odpowiednie. Przy tym kremie sucha będzie niewystarczająco nawilżona, mieszana (moja) zostanie film, a tłusta chyba wybuchnie. Nie uda się stworzyć kremu dla wszystkich! (przynajmniej moim zdaniem!) W składzie nie widzę nic, co mogłoby być odpowiednie dla którejkolwiek.
Kieruję się poglądem, że jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. 

Jak dla mnie? Bubel. Kupcie najzwyklejszy krem Nivei. Szkoda pieniędzy.

Na tych słowach zakończę post po długiej przerwie, mam nadzieję, że tym razem uda mi się pisać bardziej regularnie i odnajdę jakieś ciekawostki wśród nowości sklepowych.

Do zobaczenia!

Instagram 
Facebook

sobota, 14 marca 2015

Ziaja oliwkowa do ust!

Witajcie moich kochani!

Powracam po długiej przerwie, mam nadzieję, że na stałe. Przez ostatni czas mogłam się przekonać jak zawiłe scenariusze potrafi pisać życie. Stęskniłam się za pisaniem do Was, zatem powracam z jedną z nowości jakie zawitały w mojej kolekcji! 



Producent o balsamie [TUTAJ]:


DZIAŁANIE

• doskonale nawilża skórę oraz zapobiega nadmiernemu wysuszaniu

• zmniejsza skłonność do pękania, szczególnie w kącikach ust
• nabłyszcza, delikatnie natłuszcza oraz skutecznie zapobiega pierzchnięciu 




Jest to oliwkowy balsam do ust z kolekcji oliwkowej, jak sama nazwa wskazuje. Przede wszystkim ponownie, zapewne już to dla Was nudne, działanie jest zgodne z opisem. Ma nietypowe opakowanie, bo spodziewałam się takiego zwykłego, w formie walca, przekręcanego. Ten, wyciskany, z maleńką dziurką i plastikowym aplikatorem mam pierwszy raz. Jego wadą jest to, że nie do końca jestem w stanie odczuć ile nałożyłam już pomadki, a jeśli nałożyłam go za dużo, jego nadmiar osadza się wokół dozownika. Według mnie nie jest to zbyt przyjemne, choć jego działanie jest na tyle dobre i jestem z powyższego balsamu na tyle zadowolona, że jestem w stanie to wybaczyć. Kolejną jego wadą jak dla mnie jest jego ilość, która wydaje mi się być zbyt mała. Nie wiem dlaczego tak bardzo szybko go zużywam. Może to wina nieumiejętnego nakładania? 
Balsam jest w cenie około 5 zł. Muszę to skorygować z punktem Ziai, bo akurat ten kupowałam w drogerii. 



Po użyciu balsamu usta są gładkie, odżywione na na prawdę długo! Jest to chyba najlepszy balsam do ust jaki miałam. Nie chcę już innego. Tak samo jest w przypadku antyperspirantu, o którym pisałam wcześniej [TUTAJ]. 



Następny post poświęcę klasycznej pomadce Neutrogeny, która uchodzi za najbardziej skuteczną i podstawową pomoc dla suchych i spierzchniętych ust. Prześwietleniu poddam także balsam Neutrogeny. Jestem świadoma tego, że zapewne każdy z Was miał kontakt z tymi produktami, jednak chciałabym sprawdzić, czy ich fenomen to tylko reklama czy na prawdę są godne polecenia i kupienia. 
wspominam o tym dlatego, bo porównam oba składy. Ciekawi mnie czy cena w tym przypadku gra rolę czy producenci trochę nas chcą oszukać? 
Pierwsze trzy miejsca w składzie balsamu do ust Ziai to parafina w płynie, wosk i parafina. Z jednej strony to dobrze, że to nie jest żadna chemiczna substancja, jednak dobrze wiemy, że parafina to jeden z tańszych składników. Wybaczam Ziai tę parafinę, bo skuteczność tej pomadki jest niesamowita! Kolejny jest Canola Oil czyli o lej otrzymywany z rzepaku (Brassica napus) kanadyjskiego. Roślina występuje w Europie i Azji. Zawiera głównie kwas oleinowy, w przeciwieństwie do tradycyjnego rzepaku, który zawiera kwas erukowy. Nierozcieńczony jednak może powodować powstawanie zaskórników. Znajdziemy w składzie również mogący powodować powstawanie zaskórników - Capric Triglyceride. Kolejna jest Lanolin Alcohol, której nazwa mówi wszystko, i to jedyny składnik z alkoholem w nazwie, Bardzo interesującym składnikiem jest Tocophedryl Acetate, który działa antyoksydacyjnie (przeciwutleniająco), hamuje procesy starzenia się skóry wywołane np. promieniowaniem UV lub dymem papierosowym. Na samym końcu znajdziemy substancje zapachowe.

Do następnego już wkrótce!
Pozdrawiam!






niedziela, 11 stycznia 2015

Markowy bubel? Avon kontra Calvin Klein

Witajcie moi mili

Obiecany post, zwiastujący nowości oraz regularność. Zapraszam do zapoznania się!

Dziś, chciałabym zastanowić się nad zjawiskiem produkowania balsamów o zapachu perfum tworzonych przez marki lub projektantów. Nie oszukujmy się, że produkowane są po to, by jeszcze trochę zarobić, ale również zapewne dlatego, że taki balsam potrafi wspaniale przedłużyć działanie naszego ulubionego zapachu, często utrzymując się dłużej niż perfumy. Jednak czy taki balsam jest wyłącznie po to by pomóc perfumom, czy również ma więcej niż tylko tę jedną funkcję? Przekonam się o tym analizując składy oraz działanie produktów marki ekskluzywnej z marką sieciową: balsam Euphoria Calvina Kleina oraz Little Black Dress Avonu.

Zacznijmy od balsamu Euphoria.
Producent obiecuje [źródło Douglas]:




Uzależniający, orientalny zapach zestawia na zasadzie kontrastu egzotyczne owoce i uwodzicielskie kwiaty z kremową nutą tryskającą seksapilem. Lotion do ciała został wzbogacony masłem shea, miodem i witaminami A, C i E.Specjalna formuła nawilżająca dba o jedwabiście miękką i delikatnie pachnącą skórę.



Skład. Balsam posiada dużo substancji nawilżających, wygładzających i chroniących skórę przed wysuszeniem (Cyclopentasiloxane, Cetearyl Isononanoate) poza tym posiada on bardzo dobre składniki m.in STEARETH-21, który jest substancją myjącą, usuwa zanieczyszczenia z włosów i skóry. Można pomyśleć, że balsam ma również funkcję antybakteryjną ;) Kolejnym ciekawym składnikiem jest 
Phenoxyethanol: substancja konserwująca, która nie pozwala przechodzić bakteriom z naszej skóry do produktu. Używany w odpowiednim stężeniu, nie powoduje alergii ani nie jest niebezpieczny.
A gdzie wspomniany MIÓD?! 

Ogólnie kosmetyk zawiera, oprócz alkoholu występującego 4 razy pod różnymi postaciami, myślę, że około 80% składników rozpuszczalnych w wodzie

Po nałożeniu czuć chłód i nawilżenie, wydaje się, że kosmetyk jest tłusty, ale to tylko chwilowe wrażenie, ponieważ za chwilę błyskawicznie się wchłania. Zapach jest bardzo intensywny, czuć także bazowy kremowy zapach. Powrócę do pytania o miód: na pewno został dodany do zapachu. Tak samo masło shea - w składzie ich NIE MA. Tutaj producent ma u mnie ogromnego minusa - po co kłamać, że coś jest, jeśli nie ma nawet zamiaru tego dodać? Mam nadzieję, że nie uważa, że każdy klient jest tak bezmyślny, że nie przeczyta składu ;) 

Konsystencja balsamu jest średnia: trochę rzadka, trochę zwarta. Spływa nieco po ręce, ale za to bardzo szybko się wchłania, dlatego nie zdąży spłynąć. Dlaczego nie ma zdjęcia dozownika? Ogromną wadą opakowania jest to, że kiedy stoi na nakrętce, czyli prawidłowo, po odkręceniu się wylewa ;). Działanie balsamu nie jest typowe. Na pewno nie nawilża głęboko skóry, pozostawia ją ładną i złudnie nawilżoną, ale tak na prawdę nic z nią nie robi. Fun mamy wyłącznie z zapachu, jaki utrzymuje się bardzo długo na ciele. Przy moim pH, które powoduje bardzo szybkie wchłanianie wszystkiego co nałożę plus to, że skóra jest sucha, zapach utrzymał się od godziny 18 aż do rana. Przychodzi mi na myśl wniosek, że lepiej i taniej będzie chyba kupić sam balsam, jeśli efekt utrzymania zapachu jest tak długi ;) 


Balsam Avon Litlle Black Dress



Avon obiecuje:

NIC. Nie znalazłam na stronie żadnego opisu. Nawet w sklepie internetowym.  Jedynie:


Krem do ciała z linii Little Black Dress pachnie tak, jak zapachowy bestseller Avon.


Pierwszy raz spotykam się z czymś takim.

Czyli mam rozumieć, że balsam to wyłącznie gadżet i nie spodziewać się niczego? 



Podobnie do Euphorii, działanie balsamu jest powierzchowne. Ma oprócz zapachu perfum bardzo przyjemny kremowy zapach, podobny do Ziai. Jego zapach utrzymuje się bardzo długo.  
Konsystencja tego balsamu jest wzorowa. Nie spływa, ma według mnie, lepszy aplikator. Zapach utrzymuje się u mnie około godziny w porywach do półtorej. 



Skład
Na pierwszych miejscach znajdują się według mnie zapychacze: woda, gliceryna oraz wazelina (Petrolatum) i wosk w dwóch rodzajach (Myristyl Myristate i Cera Alba), które sprzyjają powstawaniu zaskórników! Również zawiera składnik dbający o to by nie dostawały się do niego bakterie.
Tutaj tak samo jak w Euphorii znajdziemy składniki dbające o naszą skórę, niektóre rozpuszczalne w wodzie. Balsam ma plus za to, że Alkohol pojawia się tylko raz! To jednak ma znaczenie w stosunku do zapachu – mniej Alkoholu, mniej substancji unoszących zapach. Mimo to, wolę mniej Alkoholu ;).
Bardzo nie podoba mi się Carbomer - Polimer, pochodna kwasu akrylowego. Poprawia lepkość, jednak kwas akrylowy? Czy z akrylu nie produkuje się swetrów?!
Najbardziej wartościowym, ale teraz już zabawnym składnikiem Little Black Dress jest UREA - mocznik, czyli bardzo ważny składnik, bardzo nawilżający. Nie podano jednak ilości więc mogą być one szczątkowe, ale tutaj plus dla Avonu. 

Składy obu produktów są całkowicie odmienne. Zarówno Euphoria jak i Little Black Dress to gadżet, dodatek do perfum to Euphoria ma ten skład o niebo lepszy. Na pewno droższy. Zachowana jest jego klasa. 



Oba balsamy nie różnią się jednak swoją jednofunkcyjnością.
Co zabawne, Euphoria wyprodukowana w Monaco a Avon, jeśli mnie wzrok nie myli, w Polsce.

W stosunku do obu balsamów musimy zachować ostrożność. U siebie alergii nie zauważyłam, ale mogą wystąpić przypadki alergii, ponieważ oba produkty są dość ostre, bo wyprodukowane wyłącznie pod zapach. Do Avon'u wrzucili byle co, Euphorię napoili alkoholem także proszę zachować ostrożność!


Ze swojej strony powiem tyle - żadnego z tych balsamów raczej nie kupię ponownie. Jest to dla mnie strata pieniędzy, bo dlaczego mam wsmarowywać sobie w skórę coś co mi szkodzi albo nie działa? Wolę pozostać przy perfumach, a balsamem posiłkować się na prawdę symbolicznie. 


Jak zawsze jednak decyzję pozostawiam Wam!


Pozdrawiam i do następnego!